Just Fucking Ship to mindset oraz zestaw taktyk, które pomagają robić dwie rzeczy:
- Jak najszybciej dowieźć pierwszą, najprawdopodobniej daleką od ideału, wersję produktu.
- Iterować i dowozić poprawione wersje.
JFS jest zgodny z tym, co Paul Jarvis pisał w Company of One (w moich notatkach jest to akapit "Zdefiniuj najmniejszą wersję swojego pomysłu, z którą możesz wystartować teraz, bez ponoszenia kosztów (lub utrzymując je na niskim poziomie)").
Książka do przeczytania w jeden wieczór i wydaje mi się, że jest najbardziej przydatna dla osób, które mają problem z wypuszczeniem swojego pierwszego produktu (🙋♂️) lub w ogóle nie wiedzą jak się za to zabrać i myślą, że wymaga to jakiś skomplikowanych planów czy działań.
Po tej książce znowu zacząłem znowu wierzyć, że stworzenie produktu może być tak proste, jak pisanie pracy inżynierskiej i że można robić to znacznie szybciej niż pracę inżynierską.
Moja ocena: 4/6
Dlaczego nie udaje nam się dowozić?
Jeśli dowiezienie produktu jest w zasięgu naszych kompetencji, to dlaczego nam się to nie udaje?
Najprawdopodobniej dlatego, że:
- Gdy byliśmy dziećmi, to rodzice mówili nam, co mamy robić, a potem wynagradzali lub karali.
- W szkole i na studiach to samo robili nauczyciele.
- A na koniec trafialiśmy do pracy, gdzie znowu trafiliśmy na autorytety, które mówiły nam, co mamy robić, a potem to oceniali.
- Nie mieliśmy okazji zdobyć umiejętności, które pokażą nam, jak działać samemu, we własnym czasie, używając wewnętrznej motywacji.
- Staramy się używać narzędzi, które znamy z pracy, do zadania, które wydaje się podobne, ale tak naprawdę jest zupełnie inne.
Ludzie mieli problemy z dowożeniem od zarania dziejów, nie jesteśmy w żaden sposób wyjątkowi. To oznacza, że taktyki, jak sobie z tym radzić, są już opracowane.
Just Fucking Ship to framework, który opisuje te taktyki i nadaje się do tworzenia każdego rodzaju produktów, od infoproduktów, przez SaaSy, po konferencje, czy budowania wiaty na samochód.
Czy naprawdę tego chcesz?
Żeby dowozić, nie potrzebujemy pasji. Potrzebujemy jednak wytrwałości (Grit), dlatego, zanim zaczniemy, warto zapytać samych siebie:
👉 Czy naprawdę, szczerze tego chcesz? Czy tylko... chcesz tego chcieć?
Często wydaje nam się, że "powinniśmy" coś zrobić. A to nie wystarcza i powoduje, że męczymy się z produktami i projektami, do których nie mamy serca.
Jeśli naprawdę, szczerze czegoś nie chcemy, to techniki produktywności nam nie pomogą.
Nie musimy pasjonować się tematem naszego produktu, wystarczy, że znajdziemy w nim coś, co nas motywuje do tworzenia:
- Chęć podzielenia się tym, co wiemy.
- Stworzenie czegoś przydatnego, zwłaszcza jeśli nie wtrąca się do tego nikt z zewnątrz (klient).
- Poprawa komfortu życia dla siebie i dla rodziny.
- Możliwość podróżowania po świecie robiąc to, co sprawia nam przyjemność.
- Poprawa komfortu życia dla naszych klientów.
- Sprawienie radości naszym klientom, zaoszczędzenie im stresu, cierpienia, zmarnowanego czasu.
Jak używać procesu JFS?
- Przeczytaj od deski do deski.
- Przeczytaj przed rozpoczęciem każdego projektu.
- Zaglądaj za każdym razem, gdy poczujesz chęć do prokrastynacji.
- Zaglądaj za każdym razem, gdy utkniesz.
Tworzenie produktu jest jak urządzanie przyjęcia dla znajomych
Potrzebujesz:
- Odbiorców, którzy mają konkretne wymagania i potrzeby.
- Środowiska pracy, z konkretnymi narzędziami.
- Listy wymagań, które muszą być spełnione.
- Surowych materiałów.
- Procesu, który przekształca surowe materiały w coś, czego odbiorcy mogą użyć.
- Deadline'u.
Marudzimy, że nie potrafimy dowozić naszych produktów, a z drugiej strony bez problemu dowieźlibyśmy przyjęcie dla znajomych, gdybyśmy musieli.
Just Fucking Ship zakłada: jeśli potrafisz zaplanować przyjęcie, to potrafisz dowieźć produkt. Myśl w kategorii "przyjęcie", a nie w kategorii "Wielki Straszny Produkt".
Lista rzeczy, które Amy dowiozła przy użyciu JFS:
- Dwie techniczne książki
- Projekt, stworzenie i dowiezienie dwóch aplikacji SaaS
- Marketing tych dwóch aplikacji przez 6 lat
- Zaprojektowanie i dowiezienie trzech różnych warsztatów w wielu wersjach, live lub nagranie
- Wiele prezentacji na konferencje
- Jej największy program 30x500 i oryginalny 3-miesięczny kurs live
- "Multi-month-long classes with a weekly live event component"
- Projekt i odpalenie 3 konferencji na żywo
- Napisanie książki Just Fucking Ship w ciągu 24 godzin i dopracowanie przez następny tydzień
- Zaplanowanie wielu przyjęć od 6 do 22 osób
Lista zasad JFS
Zasady JFS są wyryte w kamieniu, w taki sposób, że im więcej ich zastosujesz, tym bardziej ułatwisz sobie życie.
Lista:
- Weź pod uwagę swoich odbiorców
- Ustal deadline i trzymaj się go za wszelką cenę
- Pracuj od końca
- Doprecyzuj, co chcesz stworzyć
- Zacznij od czegoś małego
- Zacznij od razu
- Zwizualizuj postępy
- Używaj gotowców i rzeczy, które przygotowałeś wcześniej
- Każda wersja będzie lepsza
- Ucz się od innych
- Wybierz swój poziom trudności 🔥
- Mise en place
- Rzeczy wymagane vs nice to have
- Tnij zakres bez litości
- Nie odczuwasz strachu, tylko niepewność
- Błędy będą się zdarzać
- Najgorszy możliwy scenariusz nie jest wcale zły
- Lepiej mniej teraz niż (potencjalnie) więcej potem 🔥
- Zawsze możesz spróbować odpalić produkt jeszcze raz
- Przekształć to wszystko w nawyk
Ogniem oznaczyłem elementy, które mają dla mnie szczególne znaczenie.
Weź pod uwagę swoich odbiorców
Produkty, które tworzymy, są dla ludzi bardzo osobiste. Książki, nagrania, warsztaty, oprogramowanie - to wszystko jest mocno osobiste.
Dlatego zawsze, w przypadku darmowych i płatnych produktów, powinniśmy pytać:
- Co Ci ludzie lubią?
- Czego potrzebują?
- Czego wymagają?
- Co by było dla nich najgorsze?
- Czego nienawidzą?
- Co ich wkurza?
- Co powoduje, że wstrzymują na chwilę powietrze?
- Co kupują?
Jeśli nie zadamy tych pytań, to skończymy z produktami:
- Których nikt nie chce
- Które nie pasują do naszych odbiorców
- Które obrażają lub odtrącają ludzi, których chcemy przyciągnąć
- Tak rozległymi i rozmytymi, że wyglądają wręcz podejrzanie
Bez doprecyzowania zapraszamy do nas Scope Creep.
Tworzenie produktów typu książka "Wszystko, co musisz wiedzieć o konsultingu" jest jak restauracja, która serwuje każde możliwe danie. Takich restauracji nikt potem dobrze nie wspomina. Tak samo nikt nie będzie mówił o produktach, które są do wszystkiego.
Wspominamy te, które po rewolucjach Magdy Gessler zostawiły w menu 5 najważniejszych dań.
Poza tym dowiezienie produktów, które są zbyt rozległe, jest ekstremalnie trudne.
Ustal deadline i trzymaj się go za wszelką cenę
Określenie konkretnego deadline'u i trzymanie się go za wszelką cenę ma kilka zalet:
- Mamy konkretną datę zakończenia prac, którą możemy ogłosić i spowodować, że nasi odbiorcy będą niecierpliwie wyczekiwać premiery.
- Nawet jeśli nam się nie uda dowieźć całości, to poczynimy znaczące postępy.
- Najprawdopodobniej tak potniemy zakres, że uda nam się dowieźć produkt w jakiejś skończonej formie.
Większość z nas nie lubi deadline'ów, ale to dlatego, że źle o nich myślimy.
Dotychczas były one narzucane z góry, przez osoby, które stały u władzy i często nie miały sensu. Powodowały stres i zniechęcenie. Dlatego ich nie lubimy.
Własny deadline, możemy traktować jako ciekawe wyzwanie, które:
- Powoduje ekscytację.
- Pozwala osiągnąć to, czego chcemy.
- Pokaże, że potrafimy dowozić.
Jeśli niezależnie od tego, jak bardzo się starasz, nigdy nie dotrzymujesz swoich własnych deadline'ów, to zastanów się jeszcze raz czy naprawdę tego chcesz (patrz wyżej), czy nie próbujesz ugryźć zbyt dużo na raz lub czy nie pracujesz niewydajnie.
Deadline nie ma na celu sztucznego wywierania presji i zmuszenia nas do robienia rzeczy na ostatnią chwilę. Takie zachowanie oznacza, że mamy dysfunkcyjną relację z naszą pracą.
Te wszystkie rzeczy możemy naprawić, jeśli naprawdę czegoś chcemy (patrz wyżej) i jeśli podążamy za procesem JFS.
Pracuj od końca
Gdy robimy przyjęcie dla znajomych, to pracujemy od końca:
- Ustalamy datę i godzinę przyjęcia.
- Ustalamy, co chcemy przygotować i jak wcześnie musimy wstawić to do piekarnika, żeby było ciepłe na przyjęcie.
- Ustalamy, kiedy musimy zacząć gotować i się przygotowywać.
- (...)
To jest praktycznie to samo, co mówił Stephen Covey - Begin with the end in mind.
Zdefiniuj jak wygląda Done.
A potem ustal deadline i trzymaj się go za wszelką cenę.
Tylko w taki sposób trzymamy perfekcjonizm w ryzach, wyrabiamy się na czas i wiemy, dokąd zmierzamy.
Planowanie przyjęcia bez określenia co i kiedy zrobić, nie jest przyjęciem.
Jak stworzyć plan od końca? Myślimy nad tym, o czym będziemy musieli pomyśleć.
- What’s the end result look like, exactly?
- How many chapters/videos/features?
- What is absolutely required, what’s nice to have?
- How perfect does it have to be?
- How long will each of these take?
- What has to come first?
- What do I need to prepare?
- How long will that take?
- What do I need to find out?
- How long will that take?
- How much, or how little, defines success? And whocontrols that?
Doprecyzuj, co chcesz stworzyć
Musimy szczegółowo opisać produkt, który tworzymy, żeby wiedzieć, co w nim umieścić.
Tak jak z przyjęciem: musimy wiedzieć, jakie dania przyrządzamy, żeby kupić odpowiednie składniki, zaplanować odpowiednią ilość czasu itd.
W przeciwnym razie ustawiamy tak naszą pracę, że będzie miała okazję trwać nieskończoność. Jest to bezpośrednie zaproszenie do wspomnianego Scope Creep.
Przy okazji klientów nie interesują produkty o wszystkim, tylko takie, które rozwiązują ich konkretny problem.
Szczegółowo doprecyzowane produkty mają jasne granice, wiadomo, co oznacza "done".
Doprecyzowany problem pozwala stworzyć doprecyzowane rozwiązanie.
Doprecyzowane produkty łatwiej zacząć, łatwiej skończyć i o wiele łatwiej sprzedać.
Przykłady:
- "DON’T write a a book “about consulting.” DO focus on a specific, crispy problem: Double Your Freelancing Rate, or Get Clients Now."
- "DON’T promise that "you'll learn CSS.” DO offer, "How to use the new flexbox module to get exactly the layout you want.""
- "DON’T call your app “user friendly.” DO explain that your new customer could "Log time with 4 key strokes.""
- "DON’T set out to create “a project management app” or “an email marketing tool” — there are a million of those…"
- "DO Consider Your Guest first and foremost, and solve a specific problem they have, to their taste."
Zacznij od czegoś małego
Gdy zaczynamy tworzyć produkty, to powinniśmy zacząć od czegoś małego, a nie od wielkiego produktu, który wymaga miesięcy pracy. Coś takiego jest formą autosabotażu.
W każdej innej sytuacji każdy wie, że to jest błąd:
- Gdy robimy swoje pierwsze przyjęcie, to nie robimy czegoś epickiego, jak nigdy dotąd.
- Gdy zaczynamy uczyć się prograwmowania, to nie próbujemy napisać kolejnego Facebooka.
- Gdy kupujemy sobie zwierzaka, to najpierw jednego, najprawdopodobniej chomika, a nie dziesięć kotów i dwie papugi.
Gdy o tym zapomnimy to:
- Wypełnimy nasze dyski twarde i szuflady super ambitnymi projektami, które nigdy nie ujrzą światła dziennego.
- To nas zaboli i zabije całą motywację.
- Nie będziemy chcieli zacząć drugi raz.
Powinniśmy ułatwiać sobie pracę i zaczynać od mniejszych, łatwiejszych rzeczy, zrobić je dobrze, zbierać zwycięstwa, a potem stopniowo zwiększać poziom trudności. W każdej chwili możemy zrobić coś większego.
Do tego czasu zminimalizujemy ryzyko i zwiększymy swoje szanse na sukces, a przy okazji będziemy mieli z tego więcej przyjemności, nabierzemy pewności siebie i najprawdopodobniej zyskamy trochę poczucia spełnienia.
Przykłady:
- Zamiast pisać książkę, możemy zacząć od wpisu na prywatnym blogu, który przy okazji zwaliduje nasz pomysł.
- Możemy odpowiadać na pytania, spisywać nasze odpowiedzi.
- Zamiast tworzyć wielką aplikację, możemy pisać o problemie i sposobach, w jaki byśmy go rozwiązali.
- Możemy robić szkice, mikro apki z jednym ficzerem.
- Zamiast robić 12-tygodniowy kurs, możemy napisać krótki poradnik.
- Zamiast zaczynać od dwudniowego warsztatu, możemy zacząć od takiego, który trwa trzy godziny, albo zrobić darmowy 45-minutowy webinar.
Zacznij od razu
Powinniśmy pracować przy pomocy mniejszych części.
Rozbicie pracy na mniejsze części ułatwia zapanowanie nad chaosem i stwarza okazję do świętowania mniejszych zwycięstw.
W pracy kreatywnej "mniejsza część" może oznaczać wiele rzeczy:
- Najpierw outline, potem pisanie.
- Najpierw pisanie, potem edycja.
- Pierwsza iteracja, druga iteracja, ...
- Pierwszy draft, rewizja, finalna wersja.
Po rozbiciu pracy na mniejsze części mamy potencjalnie wiele miejsc, w których możemy zacząć.
W przypadku wątpliwości, co wybrać, możemy wybrać to, co możemy zrobić i już teraz. Coś, co przyniesie nam największy zysk, popchnie pracę najbardziej do przodu i będzie miało dla nas najwięcej korzyści emocjonalnych.
Powinniśmy zminimalizować zastanawianie się, które będzie nas cały czas próbowało zahamować.
Musimy pamiętać, żeby nie wynajdywać koła na nowo:
- Niektóre rzeczy warto zrobić po swojemu, bo klienci zwracają na to uwagę.
- Na inne rzeczy nie warto poświęcać uwagi.
- Przy tworzeniu produktów musimy pamiętać, żeby skalkulować, co warto robić samemu, a co nie.
Przykłady mniejszych rzeczy, które możemy zrobić od razu:
- Trzy rzeczy, które czytelnik może zaaplikować od razu, lista 15 rzeczy, które przynależą do naszego produktu, lub mniejszy wpis na blogu, czy mały rozdział książki.
- Kilka godzin researchu, który przyda się później.
- Kilka maili do naszych klientów, które możemy potem reużyć w kolejnych mailach.
- Wybranie libki, procesu czy dostawcy usług.
- Zorganizowanie prostego webinaru.
- Outline procesu, który nasi odbiorcy mogą zaaplikować w swojej pracy.
- Napisanie wpisu na blogu, który rozwiąże jeden konkretny problem naszych odbiorców.
Zwizualizuj postępy
Proces tworzenia rzeczy cyfrowych jest mniej namacalny niż gdybyśmy robili coś namacalnego. Przeważnie dłużej trzeba czekać na widoczne wyniki pracy i przez to się zniechęcamy.
Możemy mieć wrażenie, że ciągle coś robimy, a nie widać efektów.
Rozwiązaniem jest mierzenie postępów: milestone'y, boardy na Trello itp.
Cokolwiek co pozwoli nam przerzuć rzeczy z koszyka "in progress" do koszyka "done".
Mogą to być nawet sticky notes'y, które majestatycznie palimy po dowiezieniu.
Gdy jednocześnie dorzucimy time tracking, to będziemy widzieć, ile czasu zajęło nam dowiezienie dotychczasowych rzeczy i jak długo spędziliśmy nad każdą z nich.
Widoczne postępy są doskonałym motywatorem.
Nasza pamięć nie jest idealna i szybko zapominamy o rzeczach, które dowieźliśmy, a mierzenie postępów w jakiejkolwiek aplikacji lub analogowo, pozwoli nam szybko przypomnieć sobie, ile pracy jest już skończone.
Używaj gotowców i rzeczy, które przygotowałeś wcześniej
Jeśli jakiś element produktu nie należy do corowych funkcjonalności, to nie bój się wykorzystać istniejących rozwiązań.
Pamiętaj o swoim odbiorcy i o tym, czego chce.
Roboty i tak zawsze mamy za dużo, więc nie ma sensu dorzucać sobie kolejnych "małych szczegółów", które najprawdopodobniej nie robią nikomu różnicy, a za to wykładniczo zwiększają ryzyko niedowiezienia.
Zobacz, czy nie możesz wykorzystać, czegoś, co stworzyłeś wcześniej. Nawet jeśli nie jest to idealne.
Każda wersja będzie lepsza
Robienie rzeczy, to jedyny prawdziwy sposób, żeby się czegoś nauczyć.
Niewiele rzeczy na świecie jest idealnych, a jednak rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Dobre produkty rosną z czasem. Pierwszy iPhone też był słaby.
Wykorzystaj proces Just Fucking Ship, żeby przejść nie tylko od zera do wersji 1.0, ale też od 1.0 do 10.0.
Doprecyzuj, co chcesz stworzyć, ale nie rób wszystkiego w wersji 1.0.
Freckle Time Tracking, my app, launched with an extremely bare feature set. It didn’t have invoicing, expense tracking, or a timer, or a Mac app, or a permissions system… lots of other things people consider requirements. It barely had reporting.
Ucz się od innych
Każdy kiedyś zaczynał i każdy robił rzeczy słabo.
Rozwiązaniem jest pożyczać rozwiązania od innych.
Wybierz swój poziom trudności 🔥
Sukces i porażka są w 100% subiektywne. Sami możemy wybrać swój poziom trudności i zdefiniować, jak wyglądałby sukces, ile chcemy włożyć roboty, jak szybko chcemy wydać nasz produkt, jakie ponieść ryzyko.
Możemy iść trudniejszą drogą albo wszystko maksymalnie uprościć.
Możemy zacząć od poziomu, z którym czujemy się komfortowo, a potem go zwiększyć.
Możemy specjalnie podjąć większe ryzyko lub wcale nie.
Warto jednak zdefiniować jasne kryteria sukcesu, z którymi czujemy się komfortowo, dla każdego nowego projektu.
Na co zwracać uwagę:
- Elementy ruchome
- Zależności
- Wielkie/szalone ambicje
- Złożoność
- Ludzi, którzy stoją nam na drodze lub mogą nas zawieść
- Potrzebę aprobaty
- Wymyślanie koła na nowo
“How many copies would you have to sell to be satisfied?”
"For JFS, I defined my definition of success: Immediate sales, and those customers getting immediate use. I would have been pleased with 200 copies sold in the initial launch. I aimed all of my effort towards achieving that goal, no more no less."
"Right now, we’re nearly at 900 copies sold. That’s 900 people I wouldn’t have reached, if I’d spent 2 years for a Real Book™."
Mise en place
W wielkim skrócie "mise en place" to podejście znane z pracy w restauracjach, które mówi o tym, żeby przygotować sobie rutyny i systemy, dzięki którym zminimalizujemy ilość podejmowanych decyzji, a zaoszczędzoną energię wykorzystamy na kreatywne aspekty naszej pracy.
Pracując nad produktami, możemy przygotować się zawczasu, zorganizować miejsce pracy i zebrać potrzebne materiały, które potem przekształcimy w outline i będziemy przesuwać jedna po drugiej z sekcji "todo" do sekcji "in progress".
Chodzi o to, żeby ustawić swoje środowisko tak, żeby nie zastanawiać się nad tym, co robić dalej, tylko brać pierwszą rzecz, z góry i cisnąć.
Wyeliminowanie krótkich decyzji, które zżerają energię, jest jedną z najpotężniejszych technik produktywności. Im rzadziej zatrzymujemy się, żeby pomyśleć, tym więcej jesteśmy w stanie zrobić.
Przykłady rzeczy, które możemy przygotować:
- Rzeczy, które wcześniej pisaliśmy na dany temat
- Notatki na temat tego, co chcemy stworzyć
- Wszystkie możliwe tematy, które przychodzą nam do głowy
- Research, cytaty, materiały
- Przykłady, snippety
- Kolorystyka
- Zrzuty ekranu
- Todosy
- Najważniejsze elementy agendy
- Listę poprawek do zrobienia
- Obrazki, czcionki, biblioteki
- Pomysły, które teraz pamiętamy, ale możemy niedługo zapomnieć.
W mise en place nie chodzi tylko o pojedyncze rzeczy, ale o całe otoczenie fizyczne oraz psychiczne. Im lepiej mamy to zorganizowane, tym szybciej jesteśmy w stanie zabrać się do pracy.
Rzeczy wymagane vs nice to have
Każdy produkt składa się z rzeczy, które są absolutnie niezbędne i z takich, które fajnie byłoby mieć, ale szybko możemy się ich pozbyć w trakcie potrzeby.
Żeby przyspieszyć prace, powinniśmy się skupić na rzeczach absolutnie niezbędnych.
Za każdym razem, gdy coś nas blokuje od dowiezienia lub myślimy, że może nas zablokować, powinniśmy zadać sobie pytanie:
👉 Czy to jest absolutnie niezbędne? Czy po prostu fajnie byłoby to mieć?
Pytanie przydaje się też w sytuacjach, gdy coś pójdzie nie tak i staniemy przed decyzją, czy cisnąć dalej, czy odpuścić.
Zasada kciuka: Zawsze trzymaj gdzieś listę rzeczy, które są niezbędne i tych, które możesz odrzucić. Gdy stanie się coś nieprzewidzianego, to nie torturuj się, tylko wyrzuć wszystko, co zbędne i leć dalej.
Przykłady rzeczy absolutnie niezbędnych:
- Wersja beta treści
- Kilka naprawdę wybitnych funckjonalności, które można zintegrować z czymś większym lub wypuścić niezależnie
- Kilka pierwszych nagrań
- Wszystko, co chroni naszego klienta przed jakąkolwiek szkodą, czyli np. kopie zapasowe danych użytkowników od dnia pierwszego.
Przykłady rzeczy, które fajnie byłoby mieć, ale nie są wymagane:
- Bonusowe treści
- Perfekcyjna edycja
- Perfekcyjny design
- Pakiety cenowe
- Wywiady, dodatki
- Sprytny "launch sequence"
- Fancy landing page z własną domeną
- Split-testowa wersja call to action
Tnij zakres bez litości
Jedyny produkt, który można nazwać produktem, to dowieziony produkt. Jeśli ludzie nie mogą go używać, to nie jest to produkt.
Poza nami nikt nie wie, czego brakuje naszemu produktowi.
Przynajmniej tak długo, jak nie zaczniemy im tego mówić i za to przepraszać. A nie musimy tego robić.
Dlatego, gdy coś pójdzie nie tak, to nie powinniśmy się przejmować, tylko ciąć zakres bez litości. Wiele sytuacji życiowych będzie tego wymagać.
Nie odczuwasz strachu, tylko niepewność
Czasem możemy dojść do wniosku, że nie pracujemy i mamy problem nad dokończeniem naszego produktu, bo odczuwamy strach.
Jednak najprawdopodobniej nie jest to strach, tylko niepewność.
Możemy być niepewni:
Tego, co mamy robić
Rozwiązanie: pracuj od końca; doprecyzuj, co chcesz stworzyć; mise en place, zwizualizuj postępy.
Praca kreatywna wymaga procesu i każdy jakiś ma. Nawet jeśli ktoś mówi, że nie ma procesu, tylko po prostu robi rzeczy. Wtedy po prostu ma bardzo słaby proces - miota się na boki tak długo, aż coś się uda.
"Unless, of course, you’d rather find yourself on your deathbed many years hence, realizing that the thing that stood between you and achieving your dreams was your refusal to create a to-do list."
Tego, czy mamy wystarczające umiejętności
Rozwiązanie: zacznij od czegoś małego; każda wersja będzie lepsza.
Każdy na początku ssie i musi pracować, żeby się poprawić.
"Unless, of course, you want to live your life never learning or doing anything new, from this day forward… all because you think you might not be a virtuouso on your very first attempt."
Tego, jak ludzie zareagują
Rozwiązanie: nic nie możesz na to poradzić, więc nie ma się co przejmować.
Nikt nie potrafi zadowolić wszystkich wokół.
Tym, co odczuwamy, są emocje, które są tylko mechanizmem informacji zwrotnej i jeśli nie pasują do faktów, to powinniśmy je zignorować.
Błędy ciągle będą się zdarzać
Błędy ciągle się zdarzają i ciągle będą się zdarzać. Będzie ich dużo.
Nie możemy zrobić nic, żeby je powstrzymać.
Możemy jednak upewnić się, że nie zrobimy krytycznych błędów, przez stosowanie dobrych praktyk bezpieczeństwa, backupów, bycie szczerym, oferowanie zwrotów i jasne komunikowanie tego, co oferujemy.
Możemy też przygotować się na różne sytuacje:
– If it’s a bug: “Oh, I’m sorry, that IS aggravating. I’ll fix it.” Then fix it, and let them know. – If it’s a customer misunderstanding: “I’m sorry it was unclear. Here’s a refund/I’ll help you now. Could you tell me, was there a way we could have prevented this problem for you in the first place?” – If a customer is pissed but not necessarily a total asshole: “I’ve fixed it/How can I make good on that for you?” — if they respond politely, help them. – If a customer is crazy angry and behaving badly, fire them politely: “I’ve refunded your money. Cheers.” – If a customer asks for a refund, give it to them. It’s not worth the fight.
Najgorszy możliwy scenariusz nie jest wcale taki zły
Dokładne zwizualizowanie sobie najgorszego możliwego scenariusza robi dla nas trzy rzeczy:
- Pokazuje, że najprawdopodobniej nie ma się czym przejmować i nasza niepewność bierze się z dupy oraz zbyt wybujałej wyobraźni. Najgorsze scenariusze rzadko są naprawdę straszne i naprawdę możliwe. Więc możemy je zignorować i cisnąć dalej.
- Pozwala przygotować się na prawdziwy "najgorszy" scenariusz (takich jest bardzo mało), co najczęściej jest bardzo proste. Zwłaszcza gdy używamy zdrowego rozsądku i porządnie robimy swoją robotę.
- Pokazuje, że jest sporo rzeczy, na które nie mamy wpływu, więc nie ma sensu się nimi przejmować (trzęsienie ziemi, albo kruczek w umowie napisanej trudnym językiem, którego nie mogliśmy wychwycić).
Jak zwizualizować najgorszy scenariusz? Pytaj się w kółko:
- Jaka jest następna najgrosza rzecz, która może się zdarzyć?
- Co by musiało się stać, żeby się to wydarzyło?
- Jaka jest szansa, że się to wydarzy?
- Czy jest sens się tym przejmować?
- Zatrzymaj się w momencie, gdy natrafisz na coś, co naprawdę możę się zdarzyć.
Podczas tworzenia produktu, najgroszy możliwy scenariusz będzie najprawodpodobniej czymś banalnym:
- Pojawi się bug.
- Dostanimy rozzłoszczonego maila.
- Klient się z nami nie zgodzi.
- Będziemy musieli słuchać, a potem przeprosić.
- Będziemy musieli zwrócić kasę.
Lepiej mniej teraz niż (potencjalnie) więcej potem 🔥
Może się wydawać, że czasem lepiej jest poczekać z wypuszczeniem produktu, bo z jakichś powodów, gdy wypuścimy go później, to zrobimy coś lepszego i zarobimy więcej.
Jednak "lepiej" i "więcej" są tylko teoretyczne.
A im dłużej czekamy, tym mniej będziemy mieli.
Znacznie lepiej jest zrobić mniej teraz i dużo się przy okazji nauczyć, a potem wykorzystać to w kolejnych wersjach lub nowych produktach. Każda wersja będzie lepsza.
Po raz kolejny jest to zgodne z tym, o czym pisał Paul Jarvis w Company of One.
Zawsze możesz spróbować odpalić produkt jeszcze raz
Zaletą pracy w Internecie jest to, że możemy odpalać produkty tak często, jak chcemy. Nie musimy czekać na jakieś specjalne okazje.
Tak samo, gdy pierwsza premiera się nie powiedzie, to możemy za miesiąc spróbować jeszcze raz, usprawniając cały proces.
"That last one is how we primarily sell 30x500 these days — a rolling launch. Folks sign up to get our free 7-part guide by email, and at the end, we add a pitch for the class, if it’s available."
Czym jest odpalenie produktu?
👉 Ścieżka perswazji przez akcję, która polega na tym, że dajesz coś za darmo, udowadniasz, że warto zainteresować się produktem, a potem pozwalasz go kupić i podajesz powód, dlaczego warto zrobić to już teraz i nie czekać.
Przekształć to wszystko w nawyk
Tutaj Amy wrzuca kilka standardowych rad odnośnie budowania nawyków. W tej kwesti ja sięgam po Atomic Habits.
Ściepy
Proces odpalania produktu Amy Hoy:
- 2-3 blog posts 2-4 weeks before, to build up my list
- and 3-5 emails starting 2 weeks or so before, to build anticipation, each one leading to the other
- announcing the launch date & time 2-3 days ahead
- reminding the list about the launch a few hours ahead…
- emailing once more when the launch begins
Pierwsza wersja książki Just Fucking Ship powstała w 24 przy pomocy procesu JFS, który opisuje.